środa, 1 stycznia 2014

Kolekcjonerstwo grafiki w Polsce

Czy w ogóle rynek grafiki istnieje? A jeśli tak, to jaka jest jego skala i możliwości działania? Spróbujmy się nad tym zastanowić.

W dawnej przeszłości kolekcje rycin w sposób naturalny uzupełniały zbiory książek, były tworzone przy wielkich bibliotekach królewskich, następnie magnackich, naśladujących te pierwsze. Wraz z bibliotekami rozrastały się przez wiele lat, a czasem i wieki. Znane są gabinety rycin króla Stanisława Augusta, Potockich, Czarteryskich, Moszyńskich itp. Ale kolekcjonerstwo, takie, do którego możemy się odnieść my współcześni to dopiero kolekcjonerstwo wieku dwudziestego, charakteryzujące się tym, że wysiłkiem jednego człowieka, przy znacznie mniejszych możliwościach finansowych, w sposób świadomy, w stosunkowo krótkim czasie powstawał zbiór rycin o ściśle ustalonym indywidualnym charakterze. Przykładem mogą być znakomite zbiory Dominika Witke-Jeżewskiego (obecnie w Muzeum Narodowym w Warszawie) czy Feliksa Jasienskiego "Manggha" - kolekcja drzeworytów japońskich (obecnie w Muzeum Sztuki Japońskiej w Krakowie). 

Tak było a jak jest dzisiaj? Skąd się biorą kolekcjonerzy?

Kolekcjonerstwo grafiki i dzisiaj w ogromnym stopniu łączy się ze zbieractwem starych ksiąg, często przecież ilustrowanych drzeworytami czy miedziorytami. Miłość do książki, druku, papieru łatwo przenosi się na zawartą w nich grafikę. Ciekawość dawnych epok. tak charakterystyczna u bibliofilów, często powoduje potrzebę zaglądania w przeszłość przez ekran grafiki. Mogą oni zobaczyć szczegóły budowli na panoramie graficznej ukochanego miasta, pochylić się nad konterfektami ulubionych wodzów, czy nad starymi mapami (to także grafika!) badać granice państw, czy postępy w poznawaniu odkrytych kontynentów.
Oczywiście, nie tylko ze świata bibliofilskiego rekrutują się zbieracze grafiki. Od kilkunastu lat widzimy także zbieraczy malarstwa, którzy zainteresowali się starą i współczesną grafiką. Ich spojrzenie jest trochę inne niż kolekcjonerów wyrosłych z bibliofilskiego pnia. Zwracają swe zainteresowanie głównie ku grafice artystycznej i ze względu na swe możliwości finansowe, tej najlepszej. Poszukują rycin Norblina, Falcka, Pankiewicza, Berlewiego, ale także starają się sięgać po największych autorów: Durera, Piranesiego, itp.

Oferta

Aby zaistniał rynek dzieł sztuki, jak zwykle potrzebni są świadomie kupujący (kolekcjonerzy, miłośnicy piękna) z jednej strony, ale także odpowiednia ilość dzieł z drugiej.
Do niedawna grafika traktowana była po macoszemu. Antykwariaty (od papieru) główny swój wysiłek kierowały na zdobycie książek, antykwariaty ze sztuką wieszały grafikę w bocznych salkach z niechcianym towarem. Owszem, czasem za bezcen można było nabyć jakiś rarytas graficzny, gdyż kupujących było niewielu. Ale od kilkunastu lat sytuacja zmienia się diametralnie.
Wzrost zainteresowania grafiką ściśle związany jest z ożywieniem gospodarczym Polski i otwarciem jej na świat. Nowe firmy przybyłe z Zachodu zapragnęły swe biura udekorować widokami miast Polski i polskimi mapami, nasze rodzime poszły również za tą szlachetną modą. Nagle ceny na te obiekty gwałtownie wzrosły (czasem 3-4-krotnie: cena mapy Polski sprzed boomu gospodarczego - 600 zł, potem nie spada poniżej 1.800-2.500 zł). Za tym poszło także powszechne zapotrzebowanie na grafikę dekoracyjną do nowo wznoszonych domów (kwiaty, mody, sceny rodzajowe itp.). 
Po raz pierwszy po wojnie rozpoczął się bardzo korzystny dla Polski kierunek przepływu dzieł sztuki, w tym map i grafiki, z Zachodu do Polski. Wzrosła podaż. Doceniona wreszcie grafika poczęła wypływać na rynek także z istniejących kolekcji w kraju, bo obrót nią zaczął być opłacalny. Umocnił się rynek, a wartość, dosłowna i artystyczna, grafiki trafiła do świadomości ogółu.
Grafika, częściej i liczniej niż dotąd, zaczęła gościć na aukcjach organizowanych przez antykwariaty książkowe. Wyselekcjonowane, dobrej jakości, pojawiły się zrazu widoki miast i mapy, później sceny historyczne, a w końcu niezbyt dotąd poszukiwane portrety. Przełomowym wydarzeniem była sprzedaż części doborowej kolekcji Marka Potockiego na VI Aukcji Lamusa w listopadzie 1998 r. Padły tu rekordy cenowe, które przerwały dotychczasowy układ cen w tej dziedzinie. Portret króla Władysława IV P. Pontiusa sprzedano za ponad 5.000 zł, portret Jana Kazimierza rylca Frederika H. Van Haue za 7.000 zł, wnętrze kopalni w Wieliczce J.E. Nilsona za 9.000 zł. Z niedowierzaniem publiczność aukcyjna przyjęła sprzedaż Widoku Warszawy Canaletta za sumę 36.000 zł, choć po 4 latach ta cena chyba nikogo nie dziwi. Pomału dociera do świadomości fakt, że rzadka, wielkiego autora, doskonale zachowana grafika może osiągnąć cenę zbliżoną do ceny dobrego obrazu.

Edukacja

Obok aukcji propagujących dobrą grafikę poprzez fachowo opracowane katalogi, niektóre antykwariaty utworzyły oddziały poświęcone niemal wyłącznie tej dziedzinie sztuk plastycznych (Nautilus w Krakowie,Lamus w Warszawie) prowadzone przez wykwalifikowany personel. Tu początkujący kolekcjonerzy mogli na przykładach nauczyć się odróżniania miedziorytu od litografii, uzyskać porady co do profilu budowanej kolekcji itp. Wreszcie, co może najważniejsze, poważne muzea zorganizowały wiele wystaw poświęconych wybitnym twórcom - w Muzeum Narodowym Durerowi, w Teatrze Wielkim w Warszawie - Piranesiemu i Goyi, w Muzeum Literatury - Norwidowi, czy całej grafice polskiej - Pięć wieków grafiki polskiej z doskonałym katalogiem wydanym przez Muzeum Narodowe.
Ruch wydawniczy stanął także na wysokości zadania. Ukazały się m.in. książki: Macieja Bobra Mistrzowie Grafiki Europejskiej, czy Ireny Kossowskiej Narodziny Polskiej Grafiki Artystycznej. A w czasopismach tematykę graficzną przybliżyły odbiorcom artykuły popularyzatorskie Hanny Widackiej z Biblioteki Narodowej i Jolanty Talbierskiej z Uniwersytetu Warszawskiego.
Obecnie dla kolekcjonerów szykuje się prawdziwa gratka, otóż Tomasz Nie-wodniczański przygotował wielką wystawę Imago Poloniae, gdzie pokaże po raz pierwszy m.in. ogromny zespół map Polski i widoków miast. Wystawa odbyła się w kwietniu b.r. w Berlinie, a w listopadzie przybędzie do Warszawy. Z tej okazji wydany zostanie niezwykle cenny katalog, który stanie się z pewnością podstawowym narzędziem pracy dla antykwariuszy i zbieraczy w tym zakresie. Podane zostaną nowe metody datowania wariantów tej samej mapy na podstawie prawie niewidocznych różnic.

Ceny

Najwyższe ceny osiągają polonica, przede wszystkim mapy i widoki miast. Najpiękniejsze mapy Polski Speeda, Hondiusza, czy Visschera uzyskują ceny powyżej 15.000 zł, a przy dobrze zachowanych starokolorowanych egzemplarzach ceny mogą być znacznie wyższe. Największy widok Krakowa z Brauna i Hogenberga z XVI/XVII w. kosztuje dziś ok. 15.000 zł, inne polskie miasta z tego wydawnictwa ok. 3.000-5.000 zł, z wyjątkiem widoku Warszawy, którego cena oscyluje wokół 8.000-10.000 zł. Na rynku utrzymuje się spora podaż rycin z ważnego dla ikonografii Polski dzieła Pufendorfa (XVII w.) De rebus gestis a Carolo Gustavo. 
Ryciny miast polskich wg rysunków Dalberga można kupić już za 500-1.000 zł, dużo droższa jest tam Panorama Warszawy (ok. 8-9 tyś. zł) oraz widok oblężonego Krakowa (ok. 3.000 zł). Obecnie coraz bardziej poszukiwane i doceniane są widoki miast XIX w, których ceny, ze względu na ich duże walory dekoracyjne, stale rosną. Dla przykładu bardzo rzadkie widoki Wilna z Albumu Wilczyńskiego sprzedają się w cenie ok. 2.000 zł za sztukę, a rasowy kolekcjoner za dobrze kolorowaną litografię chętnie zapłaci więcej. Natomiast ciągle na dość niskim poziomie cenowym utrzymują się litografie N. Ordy - ok. 200-300 zł za sztukę, może ze względu na ich stosunkowo dużą ilość na rynku.
Obok widoków miast i map poszukiwane są sławne sceny historyczne, takie jak m.in. H. Verneta i Debucourta Śmierć J. Poniatowskiego - ok. 10.000 zł, czy tych samych autorów jeszcze rzadsza Somosierra.
Portrety królów, sławnych Polaków, arystokracji, kolekcjonowane są szczególnie chętnie, gdy wyszły spod rylca wybitnych sztycharzy; wówczas ceny sięgają kilku tysięcy złotych.
Równolegle do tego nazwijmy "patriotyczno-historycznego" nurtu zbieractwa, rozwija się drugi nurt związany z grafiką artystyczną starą i nową. Poszukiwane są ryciny takich rytowników, jak: Jeremiasz Falck, Wilhelm Hondius, Jan Piotr Norblin, Płoński, Kielesiński, z tym że wyższe ceny uzyskują również tematy związane z Polską. Dopiero przy grafice współczesnej, autorskiej, już nie tak ważny staje się temat ryciny, na pierwsze miejsce przesuwa się strona formalna i autor.
Rosnącym powodzeniem cieszy się szkoła polskiego drzeworytu. Na razie ceny na odbitki Skoczylasa, Mrożewskiego, Cieślewskiego nie są wygórowane, ale stopniowo rosną. Wiąże się to z ogólną modą na styl Art Deco i lata 20-30-te. Dobrą odbitkę można kupić już za 200-300 zł. Poza tym jest tu świetny teren do odkrywania nowych, mniej znanych twórców i nawet dobrego inwestowania.
Warto dodać, że codzienna oferta antykwaryczna skierowana jest nie tylko do kolekcjonerów, ale przede wszystkim do przeciętnego odbiorcy, który kupuje ryciny do upiększenia domu, czy ze względu na zainteresowanie jakimś tematem. Poszukiwane są ryciny z końmi, sceny myśliwskie itp.
Osobny nurt to grafika obcych autorów. Do tej pory zbierana była przez niewielkie grono kolekcjonerów. Barierą była oczywiście wysoka cena i nikła podaż. Nie mówimy tu o grafice obcej reprodukcyjnej, która zbierana jest ze względu na swe walory dekoracyjne (sceny rodzajowe, mody itp.) i nie jest zbyt kosztowna, lecz o pracach znanych, wielkich grafików. Zupełnie od niedawna powoli rośnie zaciekawienie tą grafiką. Myślę, że dobre odbitki nawet takich mistrzów, jak Durer, czy Rembrandt mają szansę na sprzedaż. Co prawda, tego typu zbieractwo wymaga już sporej wiedzy i zaufania do firmy, w której się kupuje, ponieważ na rynku zachodnim krąży sporo odbitek późnych lub złej jakości, które przywiezione do Polski, mogą uchodzić za rarytasy najwyższego gatunku.
Istnieje także spora, stale rosnąca grupa młodych, zamożnych kolekcjonerów preferujących grafikę najnowszą. Są oni amatorami takich mistrzów, jak: Picasso, Dali, Chagall, Kisling, Matisse itp.; cena od 2.000 zł w górę. Dużego formatu dzieła wymienionych artystów przeznaczane bywają do ozdoby nowoczesnych apartamentów, ale nie tylko. Z czasem rozbudzają zainteresowania i potrzebę tworzenia kolekcji.

Przyszłość

Wydaje się, że już dzisiaj zarysowują się pewne nowe tendencje na rynku graficznym. W niedalekiej przyszłości kolekcje tworzone będą w bardziej świadomy a nie przypadkowy sposób, gdyż oferta graficzna, dzięki otwarciu Polski na rynki światowe, będzie rosnąć. Chętniej niż teraz będzie kupowana grafika autorska, pojawi się także większe niż dotychczas zapotrzebowanie na grafikę obcą. Pojawią się kolekcjonerzy poszczególnych tematów, a nawet autorów. Przy wzrastającej zamożności części społeczeństwa (być może jest to dopiero odległa przyszłość) i rosnącej wrażliwości na piękno, miejsce reprodukcji w plastikowych ramach dekorujących wnętrza zastąpią oryginalne grafiki.
Należy na koniec uzmysłowić sobie, że chyba tylko ta dziedzina kolekcjonerstwa daje możliwość zbierania większej liczby dzieł i chyba jeszcze tylko tutaj istnieje spora szansa na spektakularny wzrost cen rycin mniej znanych dawniej autorów. Wybitne dzieła wielkich mistrzów jeszcze można kupić tanio.
Kilka rad dla początkujących zbieraczy:
·   nie kieruj się modą, gdyż znajdziesz się w obszarze najwyższych cen
    zwracaj uwagę na jakość odbitki, stan zachowania na początek kup tani miedzioryt, drzeworyt, litografię i naucz się je pod lupą odróżniać·
     chodź na wystawy mistrzów, to wyrabia dobry smak
·    zaglądaj do antykwariatów z grafiką i oglądaj jak najwięcej
·    unikaj kupowania przez internet, w przypadkowej firmie
·    trochę czytaj.
Gazeta Antykwaryczna - 09.09.2002 r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz