Czy w ogóle rynek grafiki istnieje? A
jeśli tak, to jaka jest jego skala i możliwości działania? Spróbujmy się nad
tym zastanowić.
W dawnej przeszłości kolekcje rycin w sposób
naturalny uzupełniały zbiory książek, były tworzone przy wielkich bibliotekach
królewskich, następnie magnackich, naśladujących te pierwsze. Wraz z
bibliotekami rozrastały się przez wiele lat, a czasem i wieki. Znane są
gabinety rycin króla Stanisława Augusta, Potockich, Czarteryskich, Moszyńskich
itp. Ale kolekcjonerstwo, takie, do którego możemy się odnieść my współcześni
to dopiero kolekcjonerstwo wieku dwudziestego, charakteryzujące się tym, że wysiłkiem
jednego człowieka, przy znacznie mniejszych możliwościach finansowych, w sposób
świadomy, w stosunkowo krótkim czasie powstawał zbiór rycin o ściśle ustalonym
indywidualnym charakterze. Przykładem mogą być znakomite zbiory Dominika
Witke-Jeżewskiego (obecnie w Muzeum Narodowym w Warszawie) czy Feliksa
Jasienskiego "Manggha" - kolekcja drzeworytów japońskich (obecnie w
Muzeum Sztuki Japońskiej w Krakowie).
Tak było a jak jest dzisiaj? Skąd się
biorą kolekcjonerzy?
Kolekcjonerstwo grafiki i dzisiaj w ogromnym
stopniu łączy się ze zbieractwem starych ksiąg, często przecież ilustrowanych
drzeworytami czy miedziorytami. Miłość do książki, druku, papieru łatwo
przenosi się na zawartą w nich grafikę. Ciekawość dawnych epok. tak
charakterystyczna u bibliofilów, często powoduje potrzebę zaglądania w
przeszłość przez ekran grafiki. Mogą oni zobaczyć szczegóły budowli na
panoramie graficznej ukochanego miasta, pochylić się nad konterfektami
ulubionych wodzów, czy nad starymi mapami (to także grafika!) badać granice
państw, czy postępy w poznawaniu odkrytych kontynentów.
Oczywiście, nie tylko ze świata
bibliofilskiego rekrutują się zbieracze grafiki. Od kilkunastu lat widzimy
także zbieraczy malarstwa, którzy zainteresowali się starą i współczesną
grafiką. Ich spojrzenie jest trochę inne niż kolekcjonerów wyrosłych z
bibliofilskiego pnia. Zwracają swe zainteresowanie głównie ku grafice
artystycznej i ze względu na swe możliwości finansowe, tej najlepszej.
Poszukują rycin Norblina, Falcka, Pankiewicza, Berlewiego, ale także starają
się sięgać po największych autorów: Durera, Piranesiego, itp.
Oferta
Aby zaistniał rynek dzieł sztuki, jak zwykle
potrzebni są świadomie kupujący (kolekcjonerzy, miłośnicy piękna) z jednej
strony, ale także odpowiednia ilość dzieł z drugiej.
Do niedawna grafika traktowana była po
macoszemu. Antykwariaty (od papieru) główny swój wysiłek kierowały na zdobycie
książek, antykwariaty ze sztuką wieszały grafikę w bocznych salkach z
niechcianym towarem. Owszem, czasem za bezcen można było nabyć jakiś rarytas
graficzny, gdyż kupujących było niewielu. Ale od kilkunastu lat sytuacja
zmienia się diametralnie.
Wzrost zainteresowania grafiką ściśle związany
jest z ożywieniem gospodarczym Polski i otwarciem jej na świat. Nowe firmy
przybyłe z Zachodu zapragnęły swe biura udekorować widokami miast Polski i
polskimi mapami, nasze rodzime poszły również za tą szlachetną modą. Nagle ceny
na te obiekty gwałtownie wzrosły (czasem 3-4-krotnie: cena mapy Polski sprzed
boomu gospodarczego - 600 zł, potem nie spada poniżej 1.800-2.500 zł). Za tym
poszło także powszechne zapotrzebowanie na grafikę dekoracyjną do nowo
wznoszonych domów (kwiaty, mody, sceny rodzajowe itp.).
Po raz pierwszy po wojnie rozpoczął się bardzo
korzystny dla Polski kierunek przepływu dzieł sztuki, w tym map i grafiki, z
Zachodu do Polski. Wzrosła podaż. Doceniona wreszcie grafika poczęła wypływać
na rynek także z istniejących kolekcji w kraju, bo obrót nią zaczął być
opłacalny. Umocnił się rynek, a wartość, dosłowna i artystyczna, grafiki trafiła
do świadomości ogółu.
Grafika, częściej i liczniej niż dotąd,
zaczęła gościć na aukcjach organizowanych przez antykwariaty książkowe.
Wyselekcjonowane, dobrej jakości, pojawiły się zrazu widoki miast i mapy,
później sceny historyczne, a w końcu niezbyt dotąd poszukiwane portrety. Przełomowym
wydarzeniem była sprzedaż części doborowej kolekcji Marka Potockiego na VI
Aukcji Lamusa w listopadzie 1998 r. Padły tu rekordy cenowe, które
przerwały dotychczasowy układ cen w tej dziedzinie. Portret króla Władysława IV
P. Pontiusa sprzedano za ponad 5.000 zł, portret Jana Kazimierza rylca
Frederika H. Van Haue za 7.000 zł, wnętrze kopalni w Wieliczce J.E. Nilsona za
9.000 zł. Z niedowierzaniem publiczność aukcyjna przyjęła sprzedaż Widoku
Warszawy Canaletta za sumę 36.000 zł, choć po 4 latach ta cena chyba nikogo nie
dziwi. Pomału dociera do świadomości fakt, że rzadka, wielkiego autora,
doskonale zachowana grafika może osiągnąć cenę zbliżoną do ceny dobrego obrazu.
Edukacja
Obok aukcji propagujących dobrą grafikę
poprzez fachowo opracowane katalogi, niektóre antykwariaty utworzyły oddziały
poświęcone niemal wyłącznie tej dziedzinie sztuk plastycznych (Nautilus w
Krakowie,Lamus w Warszawie)
prowadzone przez wykwalifikowany personel. Tu początkujący kolekcjonerzy mogli
na przykładach nauczyć się odróżniania miedziorytu od litografii, uzyskać
porady co do profilu budowanej kolekcji itp. Wreszcie, co może najważniejsze,
poważne muzea zorganizowały wiele wystaw poświęconych wybitnym twórcom - w
Muzeum Narodowym Durerowi, w Teatrze Wielkim w Warszawie - Piranesiemu i Goyi,
w Muzeum Literatury - Norwidowi, czy całej grafice polskiej - Pięć wieków
grafiki polskiej z doskonałym katalogiem wydanym przez Muzeum Narodowe.
Ruch wydawniczy stanął także na wysokości
zadania. Ukazały się m.in. książki: Macieja Bobra Mistrzowie Grafiki
Europejskiej, czy Ireny Kossowskiej Narodziny Polskiej Grafiki Artystycznej. A
w czasopismach tematykę graficzną przybliżyły odbiorcom artykuły
popularyzatorskie Hanny Widackiej z Biblioteki Narodowej i Jolanty
Talbierskiej z
Uniwersytetu Warszawskiego.
Obecnie dla kolekcjonerów szykuje się
prawdziwa gratka, otóż Tomasz Nie-wodniczański przygotował wielką wystawę Imago
Poloniae, gdzie pokaże po raz pierwszy m.in. ogromny zespół map Polski i
widoków miast. Wystawa odbyła się w kwietniu b.r. w Berlinie, a w listopadzie
przybędzie do Warszawy. Z tej okazji wydany zostanie niezwykle cenny katalog,
który stanie się z pewnością podstawowym narzędziem pracy dla antykwariuszy i
zbieraczy w tym zakresie. Podane zostaną nowe metody datowania wariantów tej
samej mapy na podstawie prawie niewidocznych różnic.
Ceny
Najwyższe ceny osiągają polonica, przede
wszystkim mapy i widoki miast. Najpiękniejsze mapy Polski Speeda, Hondiusza,
czy Visschera uzyskują ceny powyżej 15.000 zł, a przy dobrze zachowanych
starokolorowanych egzemplarzach ceny mogą być znacznie wyższe. Największy widok
Krakowa z Brauna i Hogenberga z XVI/XVII w. kosztuje dziś ok. 15.000 zł, inne
polskie miasta z tego wydawnictwa ok. 3.000-5.000 zł, z wyjątkiem widoku
Warszawy, którego cena oscyluje wokół 8.000-10.000 zł. Na rynku utrzymuje się
spora podaż rycin z ważnego dla ikonografii Polski dzieła Pufendorfa (XVII w.)
De rebus gestis a Carolo Gustavo.
Ryciny miast polskich wg rysunków Dalberga
można kupić już za 500-1.000 zł, dużo droższa jest tam Panorama Warszawy (ok.
8-9 tyś. zł) oraz widok oblężonego Krakowa (ok. 3.000 zł). Obecnie coraz
bardziej poszukiwane i doceniane są widoki miast XIX w, których ceny, ze
względu na ich duże walory dekoracyjne, stale rosną. Dla przykładu bardzo
rzadkie widoki Wilna z Albumu Wilczyńskiego sprzedają się w cenie ok. 2.000 zł
za sztukę, a rasowy kolekcjoner za dobrze kolorowaną litografię chętnie zapłaci
więcej. Natomiast ciągle na dość niskim poziomie cenowym utrzymują się
litografie N. Ordy - ok. 200-300 zł za sztukę, może ze względu na ich
stosunkowo dużą ilość na rynku.
Obok widoków miast i map poszukiwane są sławne
sceny historyczne, takie jak m.in. H. Verneta i Debucourta Śmierć J.
Poniatowskiego - ok. 10.000 zł, czy tych samych autorów jeszcze rzadsza
Somosierra.
Portrety królów, sławnych Polaków,
arystokracji, kolekcjonowane są szczególnie chętnie, gdy wyszły spod rylca
wybitnych sztycharzy; wówczas ceny sięgają kilku tysięcy złotych.
Równolegle do tego nazwijmy "patriotyczno-historycznego"
nurtu zbieractwa, rozwija się drugi nurt związany z grafiką artystyczną starą i
nową. Poszukiwane są ryciny takich rytowników, jak: Jeremiasz Falck, Wilhelm
Hondius, Jan Piotr Norblin, Płoński, Kielesiński, z tym że wyższe ceny uzyskują
również tematy związane z Polską. Dopiero przy grafice współczesnej,
autorskiej, już nie tak ważny staje się temat ryciny, na pierwsze miejsce
przesuwa się strona formalna i autor.
Rosnącym powodzeniem cieszy się szkoła
polskiego drzeworytu. Na razie ceny na odbitki Skoczylasa, Mrożewskiego,
Cieślewskiego nie są wygórowane, ale stopniowo rosną. Wiąże się to z ogólną
modą na styl Art Deco i lata 20-30-te. Dobrą odbitkę można kupić już za 200-300
zł. Poza tym jest tu świetny teren do odkrywania nowych, mniej znanych twórców
i nawet dobrego inwestowania.
Warto dodać, że codzienna oferta antykwaryczna
skierowana jest nie tylko do kolekcjonerów, ale przede wszystkim do
przeciętnego odbiorcy, który kupuje ryciny do upiększenia domu, czy ze względu
na zainteresowanie jakimś tematem. Poszukiwane są ryciny z końmi, sceny
myśliwskie itp.
Osobny nurt to grafika obcych autorów. Do tej
pory zbierana była przez niewielkie grono kolekcjonerów. Barierą była
oczywiście wysoka cena i nikła podaż. Nie mówimy tu o grafice obcej
reprodukcyjnej, która zbierana jest ze względu na swe walory dekoracyjne (sceny
rodzajowe, mody itp.) i nie jest zbyt kosztowna, lecz o pracach znanych,
wielkich grafików. Zupełnie od niedawna powoli rośnie zaciekawienie tą grafiką.
Myślę, że dobre odbitki nawet takich mistrzów, jak Durer, czy Rembrandt mają
szansę na sprzedaż. Co prawda, tego typu zbieractwo wymaga już sporej wiedzy i
zaufania do firmy, w której się kupuje, ponieważ na rynku zachodnim krąży sporo
odbitek późnych lub złej jakości, które przywiezione do Polski, mogą uchodzić
za rarytasy najwyższego gatunku.
Istnieje także spora, stale rosnąca grupa
młodych, zamożnych kolekcjonerów preferujących grafikę najnowszą. Są oni
amatorami takich mistrzów, jak: Picasso, Dali, Chagall, Kisling, Matisse itp.;
cena od 2.000 zł w górę. Dużego formatu dzieła wymienionych artystów
przeznaczane bywają do ozdoby nowoczesnych apartamentów, ale nie tylko. Z
czasem rozbudzają zainteresowania i potrzebę tworzenia kolekcji.
Przyszłość
Wydaje się, że już dzisiaj zarysowują się
pewne nowe tendencje na rynku graficznym. W niedalekiej przyszłości kolekcje
tworzone będą w bardziej świadomy a nie przypadkowy sposób, gdyż oferta
graficzna, dzięki otwarciu Polski na rynki światowe, będzie rosnąć. Chętniej
niż teraz będzie kupowana grafika autorska, pojawi się także większe niż
dotychczas zapotrzebowanie na grafikę obcą. Pojawią się kolekcjonerzy
poszczególnych tematów, a nawet autorów. Przy wzrastającej zamożności części
społeczeństwa (być może jest to dopiero odległa przyszłość) i rosnącej
wrażliwości na piękno, miejsce reprodukcji w plastikowych ramach dekorujących
wnętrza zastąpią oryginalne grafiki.
Należy na koniec uzmysłowić sobie, że chyba
tylko ta dziedzina kolekcjonerstwa daje możliwość zbierania większej liczby
dzieł i chyba jeszcze tylko tutaj istnieje spora szansa na spektakularny wzrost
cen rycin mniej znanych dawniej autorów. Wybitne dzieła wielkich mistrzów
jeszcze można kupić tanio.
Kilka rad dla początkujących zbieraczy:
· nie kieruj się modą, gdyż znajdziesz się w obszarze najwyższych
cen
zwracaj uwagę na jakość odbitki, stan zachowania na początek kup tani miedzioryt, drzeworyt, litografię i naucz
się je pod lupą odróżniać·
chodź na wystawy mistrzów, to wyrabia dobry smak
· zaglądaj do antykwariatów z grafiką i oglądaj jak najwięcej
· unikaj kupowania przez internet, w przypadkowej firmie
· trochę czytaj.
Gazeta Antykwaryczna - 09.09.2002 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz